Wyjechalismy o 4 w nocy z Diu autobusem. Droga i kierowca jak w rajdzie Paryz-Dakar. Dodatkowo klopoty zoladkowe u wiekszosci z ekipy sprawily ze chyba wszyscy zapamietaja te 3h dlugo i nikt z nas nie bedzie marudzil na polskie drogi i transport.
Przesiadka blyskawiczna w Veraval na pociag do Ahmedabadu. Warunki dobre, cena tez (105Rs), wzbudzamy jak zawsze wielka sensacje. Pytania what is jor kantrys? i whats yor nejm? kroluja. Ogolnie ciapaci nie maja za duzego pojecia o angielskim ale niektorzy sa spoko. Kilka godzin postoju w Ahmedabadzie i ruszamy do Udaipuru. Na miejscu jestesmy o 8 rano wiec po 28h podrozy... zmeczeni jedziemy ryksza do centrum. Problem z miejscami w hotelach (caly czas jestesmy w 11 osob) ale w koncu 9 osob laduje w jednym dwie w drugim. Pogoda ladna, bardzo duzo turystow(bialasow), piekne widoki, drogo.
Sniadanie (jak zwykle o jakiejs dziwnej porze) na dachu hotelu z widokiem na jezioro i gory. Odpoczywamy i idzemy na miasto. Zakupy w sklepach, wizyta w muzeum i zpacer nad jeziorem. Wieczorem mala impreza na dachu i spac.
O 10 czekamy na umowione riksze i jedziemy zwiedzac miasto (500Rs od rikszy). Grobowce wladcow, swiatynie, ogrody, palac na wzgorzu i ludowy market. W sumie ok ale mielismy miec caly dzien a sie okazalo ze ich all day konczy sie o 17. Bylo male spiecie ale w sumie dzien udany. Szybkie bukowanie autokaru i jedziemy do Jaisalmer. Autokar wersja europejska z miejscami spiacymi i cena tez europejska 220/320 Rs siedzace/lezace miejsce. Przesiadka w Jodhpur na inny autokar (tylko siedzace i zadyma z miejscami bo hindusi chcieli wcisnac z dwa razy wiecej osob niz miejsc.
Jutro nocleg chyba jeszcze w Udaipurze (miasto bialasow:P ) a potem albo Jaisalmer albo Jaipur (jeszcze nie zdecydowalismy). Tak czy inaczej ekipa sie rozpada, bo chlopakom z Wrocka spieszno na polnoc a dwie osoby od nas chca na poludnie.
Ogolnie wszystko ok i pozdro dla czytajacych.