Po przesiadce w Jeepa w Joshimath (okolo 1900 m. n.p.m. ) okolo godziny 13 jestesmy w Govindghat (trasa po jeszcze cienszych i kamienistych drogach nad przepascia) Znajdujemy hotel za 140Rs od osoby (kazdy ma podwojne lozko) i odpoczywamy.
Chlopacy z Wroclawia sie wyspali i im sie spieszy wiec popoludniu decyduja sie isc dalej i z plecakami udaja sie do Ghangari. Reszta odpoczywa i probuje nawiazac kontakt z 4 osob ktore zostaly w Rishikesh.
Kontaktu nie udalo sie nawiazac wiec okolo 12 ruszamy w gory czyli do wioski Ghangaria (okolo 3000m. n. p. m.). Trasa dosyc ciezka, ale przeszlismy ja o godzine krocej niz zakladal przewodnik (niezawodny Lonely Planet) czyli w 6h. Widoczki super, wszedzie dookola rozne zapachy (kwiaty, hektary konopi indyjskiej:> i roznych innych). Po drodze spotkalismy Kube i Adama, ktorzy zobaczyli to co chcieli i na kucykach (cieniasy:D) zjechali na dol i potem uciekaja do Dehli. Na gorze nocleg przy akompaniamecie agregatora i dosyc niskiej temperaturze.
Godzina 6.00 (2.09) wchodzimy na Valley of Flowers (3300). Trasa ciezka, glownie przez cisnienie, ale widoczki super. Nie zobaczylismy wszystkiego bo byly chmury i mgla ale ogolnie ok. Na dol rowniez piechota (ja z Frychem z Ghangari w 3,5h, reszta - Chudzia, Aniela i Rosa - w 5h). W restauraci w Govinghat spotykamy reszte ekipy i decydujemy zostac na noc i rano jechac do Hadriwar